Ninja Gaiden to seria rozpoczęta w 1989 roku, której głównym bohaterem od zawsze jest Ryu Hayabusa, wojownik z klanu Mishima. Słynie z wysokiego poziomu trudności i satysfakcjonującej walki. Po 13 latach przerwy sprawdzamy, jak ten styl rozgrywki sprawdza się dziś.
O fabule słów kilka
Yakumo, członek klanu Kruków, przybywa do Tokio, by zgładzić kapłankę Seori i uwolnić miasto od nawiedzającego je od lat Czarnego Smoka. Jednak w wyniku zawirowań zaczyna z nią współpracować, a ich wspólna misja prowadzi do starcia z potężnym przeciwnikiem. Podczas fabuły spotykamy kilka postaci, między innymi Ryu Hayabusę, bohatera poprzednich części. Chociaż historia jest dość prosta, utrzymuje delikatne napięcie przez całą rozgrywkę. Zakończenie jest przewidywalne, lecz wydarzenia z ostatnich rozdziałów potrafią zaskoczyć. Nie jest to historia na miarę gier takich jak Mafia czy Baldur’s Gate 3, jednak z pewnością nie odpycha gracza. Pewnym zastrzeżeniem jest fakt, iż rozwój fabuły odbywa się poprzez częściowo prerenderowane scenki na początku i końcu rozdziału oraz rozmowy z naszymi kompanami w sklepie i w szkole uczącej nas nowych umiejętności. Nasi towarzysze wpasowują się w pewne znane od lat stereotypy, szlachetny ninja, piękna kapłanka, którą ratujemy czy smok, który jest wielki, zły i stanowi zagrożenie. Jeżeli planujesz kupić Ninja Gaiden 4 i oczekujesz niesamowitej fabuły, to srogo się zawiedziesz.
Po zakończeniu głównej linii fabularnej gra zachęca do dalszej zabawy. Nie chcę podawać żadnych spoilerów, ale po zakończeniu gry dostępna staje się możliwość powtarzania poszczególnych rozdziałów, wyzwań czy walk z bossami. Odblokowuje się najwyższy poziom trudności tablice wyników, gdzie można porównać, jak wypadamy w globalnym rankingu.

Bieganie, korytarze i krwawe tańce
Rozgrywka podzielona jest na kilkanaście rozdziałów, podczas których pokonujemy 4 główne lokacje. Lokacje są ładne, natomiast sama rozgrywka jest liniowa i korytarzowa. Jeżeli gdzieś zauważymy alternatywną ścieżkę, to warto z niej zboczyć, na końcu możemy znaleźć nagrody albo bramy, w których możemy wykonać dodatkowe wyzwania (o czym za chwilę). Poza przeciwnikami natrafimy również na naszej drodze na skrzynki z akcesoriami, przedmioty leczące czy inne przedmioty wspomagające atak, obronę lub odnawianie paska umiejętności specjalnych. Wspomniałem o wyzwaniach, na każdym poziomie znajduje się ukryta brama gdzie Yakumo może zmierzyć się z kilkoma falami przeciwników, którzy atakują nas w większych grupach niż podczas normalnej zabawy, ale podczas rozpoczynania wyzwania mamy możliwość zmniejszenia sobie poziomu życia na czas wyzwania (w zamian czego otrzymujemy wyższe nagrody). Pomysł jest ciekawy, ale osobom, które w Ninja Gaiden nigdy nie grały, nie polecam obniżenia poziomu zdrowia o więcej niż 45%. Podczas pierwszego takiego wyzwania obniżyłem poziom zdrowia o 70%, po 19 nieudanych próbach obniżyłem wartość do 45% i dopiero wtedy udało mi się pokonać wyzwanie. Poziom wyzwania nawet na środkowym poziomie trudności nie jest niski, co z jednej strony może stanowić dla niektórych barierę nie do pokonania, ale z drugiej daję ogromną satysfakcję, kiedy ledwo uda się pokonać dużą liczbę przeciwników na resztce paska zdrowia.
Rozgrywka w Ninja Gaiden 4 opiera się na intensywnym, niemal tanecznym rytmie walki, podczas którego eliminacja wrogów staje się widowiskowym pokazem zręczności i precyzji. Z racji tego, że Yakumo jest ninja, potrafi błyskawicznie przemieszczać się od wroga do wroga i skutecznie pozbawiać go punktów życia. Mechanika walki jest niezwykle miodna, posiadamy tylko dwa rodzaje ataków (szybki oraz mocny), ale dokładając do tego dwie formy naszego bohatera oraz kilkanaście innych umiejętności, których Yakumo uczy się podczas zabawy sprawia, że pozbywanie przeciwników jest dynamiczne, widowiskowe i często kończy się solidnym rozlewem krwi. Yakumo może wyrzucać przeciwników w powietrze, przecinać ich wpół, dekapitować oraz pozbawiać życia na inne zróżnicowane sposoby.

Mało zabawek ale dużo radości
W arsenale Yakumo znajdziemy cztery zróżnicowane bronie, z którymi każdy styl walki jest zupełnie inny — od podwójnych mieczy dostępnych od startu, przez pojedynczy miecz i laskę, aż po potężne shurikeny do walki na dystans. Każda z nich oferuje unikalne ataki, pozwalające szybko eliminować wrogów lub wykonywać efektowne ataki obszarowe. Do tego Yakumo może opanować kilkadziesiąt niezależnych umiejętności, które często ratują go z opresji.
Poruszanie się w grze to klasyka serii — biegamy szybko, wspinamy się po ścianach, korzystamy z linki do przeskakiwania na elementy otoczenia, a także odbijamy się od przeciwników, by zadać kolejny efektowny cios. Yakumo rzadko przez chwilę stoi w miejscu. Sterowanie jest bezpośrednie, bez odczuwalnego ciężaru postaci, jak choćby w GTA V. Tempo bywa bardzo szybkie, zwłaszcza w późniejszych etapach, gdy trzeba błyskawicznie reagować. Dla mnie to zaleta, ale gracze ze słabszą cierpliwością mogą się zniecierpliwić, bo często obserwujemy jednocześnie kilku wrogów i musimy przewidzieć ich ataki.
Muszę tutaj wprowadzić mały kontekst. Od lat zagrywam się w ścigałki (odsyłam do mojej recenzji JDM), uwielbiam gry strategiczne, z gier z szybszym tempem bardzo lubię serię Hades, ale raczej nie gram w gry, gdzie refleks jest aż tak kluczowy. A od Ninja Gaiden 4 nie mogłem się oderwać i w ciągu tych kilku dni kiedy ją ogrywałem kilkukrotnie, zarwałem nockę jak za starych czasów. Zabijanie przeciwników daje ogromną satysfakcję, a kiedy uda się to zrobić w widowiskowy sposób (mamy dostępnych kilka finisherów) mocniejszemu przeciwnikowi to satysfakcja jest jeszcze większa.

Aspekty techniczne
Grę sprawdzałem na 3 sprzętach: Xbox Series X, komputerze stacjonarnym oraz na Lenovo Legion Go. Xbox pozwala na rozgrywkę w 30, 60 i 120 klatkach i polecam celować w tę środkową opcję. 30 FPS to za mało na dynamiczną rozgrywkę, a przy 120 FPS rozdzielczość jest na tyle obniżona, że przy krótkiej rozgrywce wracałem pamięcią do Wiedźmina 3 w wersji na Nintendo Switch. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jakość grafiki w trybie 120 FPS jest równie dobra jak decyzja Microsoftu o podniesieniu ceny Game Pass.
Przy graniu na komputerze miło zaskakuje optymalizacja. Rozgrywka w rozdzielczości 3440 x 1440 z wyłączonym DLSS i FSR utrzymuje się w okolicach 90-100 klatek przy maksymalnych ustawieniach graficznych i dopiero na jednym z ostatnich etapów włączyłem DLSS, przy wielu przeciwnikach mocy po prostu zabrakło
Grę sprawdziłem też na Lenovo Legion Go, przy rozdzielczości 1600 x 1000, najniższych ustawieniach graficznych i włączonym FSR osiągałem w okolicach 55-60 klatek przez większość zabawy
Podsumowując: Czy bawiłem się dobrze podczas ostatnich kilku dni? Zdecydowanie, rozgrywka daje satysfakcję, poziom trudności stanowi wyzwanie już przy ustawieniu normalnym, a mechaniki gry cieszą. Muzyka pasuje do akcji dziejącej się na ekranie, ale poza jednym rozdziałem nie zapada jakoś mocno w pamięć. Wiem na pewno, że to mój początek z serią Ninja Gaiden i będę dążył do wykonania wszystkich wyzwań w nowej odsłonie, plus czuję się mocno zachęcony, aby sprawdzić poprzednie części.
Nie pozostaje mi zatem nic innego jak tylko zachęcić was do wzięcia katany w jedną dłoń, shurikenów w drugą i do zdobywania jak najwyższych miejsc w rankingu!
Specyfikacja techniczna maszyny testowej:
AMD Ryzen 5 3600X
Nvidia GeForce RTX 4070ti;
32 GB RAM DDR 4;
gra była zainstalowana na dysku M.2

Dodaj komentarz