XIII to zdecydowanie jeden z najbardziej oryginalnych FPSów w historii. Niestety, jego potencjał nigdy nie był w pełni wykorzystany.
Oficjalny trailer gry
Fabuła
Gra bazuje na komiksie o tym samym tytule. Wcielamy się w postać o — jakże zaskakującym — imieniu XIII. Budzimy się na plaży w Brooklynie w Nowym Jorku z raną postrzałową i jedyne co pamiętamy, to że zostaliśmy postrzeleni podczas próby ucieczki z łodzi. Dowiadujemy się, że jesteśmy w posiadaniu klucza do depozytu bankowego. Szybko okazuje się, że jesteśmy zamieszani w morderstwo prezydenta.
Naszym celem jest pozbycie się pozostałych zamachowców oraz odkrycie tożsamości numeru I.
Mechanika
XIII imponuje oprawą graficzną, a zastosowany niecodzienny styl cell shadingu znacząco spowolnił proces starzenia się gry. Jest to jednak typowy FPS z elementami skradanki. Jako gracz dysponujemy zarówno bronią palną jak i białą, chociaż po drodze przyjdzie nam także używanie wytrychów czy np. liny z hakiem do wspinania się po ścianie.
Jak można zauważyć na screenach, gra czerpie z elementów komiksowych nie tylko grafikę, ale też charakterystyczne dymki, które wyświetlają się w momencie oddania strzałów lub gdy np. słychać kroki przeciwnika. Przerywniki filmowe zrealizowano w postaci komiksu i charakterystycznych ramek.
Niewykorzystany potencjał
Recenzenci w swoich publikacjach zachwalali styl oraz oprawę graficzną. Jednak największe zarzuty kierowano w stronę sztucznej inteligencji przeciwników, niewielki arsenał broni i liniowość rozgrywki.
W 2020 roku gra doczekała się remake’a, jednak ten został oceniony znacznie gorzej niż oryginał. O tym jednak w osobnym artykule.
Z punktu widzenia kolekcjonera
Jestem zdania, że nie każda gra musi być hitem albo zbierać najwyższe noty, by zasługiwała na swoje miejsce na półce. XIII, chociaż nie okazała się ze wszech miar produkcją nad wyraz udaną, na takie miejsce zasługuje. Chociaż oparta na stareńkim Unreal Engine 2 wnosiła pewien rodzaj świeżości do gatunku gier FPS, który już w 2003 roku był całkiem nieźle ukształtowany. Nie każdy o tym tytule pamięta, a szkoda.
Dodaj komentarz