PlayerUnknown Battleground Controller to idealny przykład tego, jak nie tworzyć limitowanych kontrolerów. Chociaż gra typu Battle-Royale przed długie miesiące święciła triumfy i okupywała rankingi list przebojów szybko została zdetronizowana przez konkurencję w postaci Fortine.
Ciężko stwierdzić, co tak naprawdę sprawiło, że gra szybko straciła na znaczeniu. Wydawać by się więc mogło, że PlayerUnknown Battleground Controller będzie w tym kontekście świetnym zakupem, prawda? No więc nie, nieprawda.
Największym błędem producenta była zbyt wysoka podaż. W efekcie do dziś urządzenie zalega na aukcjach czy popularnych serwisach sprzedażowych, a nie zdziwiłbym się, gdybyście znaleźli nową, fabrycznie zapakowaną sztukę w swoim lokalnym elektromarkecie.
Biednie też wygląda sama zawartość opakowania. Poza obowiązkowymi bateriami oraz skróconą instrukcją obsługi, tudzież kartą gwarancyjną, nie znajdziesz nic więcej. Szkoda, bo sam kontroler jest całkiem ciekawy. Wystylizowany na cyfrowy, czarny kamuflaż posiada kilka detali, które przyciągają wzrok. Jest to niebieski ring wokół lewego analoga, znaczek X pod prawym spustem czy delikatne zadrapania na całej powierzchni. Idealne dla tych, co nie dbają o swoje kontrolery.
Z punktu widzenia technicznego, jest to klasyczny kontroler w wersji Xbox One S wyposażony w moduł bluetooth oraz port jack. Jest także kompatybilny z dziewiątą generacją konsol (Xbox Series).
Z punktu widzenia kolekcjonera
Czytając powyższe akapity, z pewnością wywnioskowałeś już, że moim zdaniem nie jest to kontroler opłacalny. Zabiła go zbyt duża podaż przy zbyt szybko słabnącej popularności gry.
Dodaj komentarz