Gdybym miał kiedyś zrobić listę najdziwniejszych gier, w jakie przyszło mi grać, Empire of Ants będzie wśród nich. Nie jestem tylko pewny czy znajdzie się na samym szczycie, czy tuż poza nim. Oto bowiem Tower Five postanowiło zrobić strategię czasu rzeczywistego… no z mrówkami w roli głównej. Myrmekologiem nie jestem, ale wyszło to naprawdę zacnie!
Oficjalny zwiastun gry
Co jeszcze ciekawsze, gra powstała na bazie książki
Gra opiera się na książce science fiction autorstwa Bernarda Werbera z 1991 roku pt. Imperium Mrówek, gdzie śledzimy losy inteligentnej mrówki – samicy wojowniczki 327 – oraz całego roju, który musi zmagać się z licznymi zagrożeniami, takimi jak ataki innych owadów czy nieznane siły z zewnątrz.
Historia opowiedziana w Empire of Ants jest bardzo podobna. Oto wcielamy się w jedną z wielu mrówek, swoistego “zbawiciela”, który ma za zadanie uratować swoje mrowisko i poprowadzić je do dominacji.
Chociaż fabułę można zdradzić w jednym tylko zdaniu, nie stanowi to jej wady. Zamknięci jesteśmy w małym, francuskim lesie (chociaż to wiem z opisu. Równie dobrze mógłby być to las pod Legionowem) a w nim napotykamy inne, chętne do rozmowy mrówki, które nie rzadko postawią nas przed kolejnymi wyzwaniami.
Grafika, która może konkurować z Hellblade 2
Empire of Ants odznacza się oszałamiającą wręcz grafiką. Myślę, że śmiało może konkurować tutaj z Hellblade 2, a nawet w wielu miejscach gra jest… ładniejsza. Pomimo że jesteśmy tutaj tylko małym żyjątkiem, to cały otaczający nas las dosłownie żyje. Inne robotnice noszą ciężary do i z mrowiska, czasem nieopodal kamery przeleci jakaś ważka, a gdzieś tam w oddali czai się kowal. Tekstury, światło, modele, dźwięki i oprawa muzyczna — to wszystko jest wyrafinowane i na najwyższym poziomie. Robaczki, na jakie natrafiamy, potrafią urzekać, chociaż z pewnością zobaczenie ich na wielkim ekranie w takiej szczegółowości jest ciekawym doznaniem. Mchy, porosty, woda… mógłbym wymieniać i wymieniać a przycisk na kontrolerze praktycznie wciskałem cały czas, zachwycając się kolejnymi detalami i ujęciami.
Dźwięki w grze są jak najbardziej poprawne, a muzyka przypomina trochę oprawę filmów przyrodniczych (Brakuje tutaj tylko Krystyny Czubówny). Chociaż szkoda, że utworów jest raptem kilka. Screeny dosłownie krzywdzą tę produkcję.
Rozgrywka
Gra stawia przed nami najróżniejsze zadania tak samo, jak życie stawia różne problemy przed cywilizacją mrówek. Raz musimy ruszyć na poszukiwanie zaginionych mrówek, zanim poziom wody podniesie się na tyle, że te… utoną. Wówczas gra przypomina bardziej platformera niż strategię. Innym razem musimy odeprzeć atak termitów, które chcą przejąć nasze kolonie. Jeszcze innym razem musimy odkryć, czym są tajemnicze przedmioty leżące w lesie i czy nadają się one do wykorzystania. A natrafić można naprawdę na najróżniejsze rzeczy. Czasem jest to zgniła gruszka a jeszcze innym razem stara opona.
Jako 103 683, bo tak się nazywa nasze alter ego, przede wszystkim dowodzimy różnymi pułkami mrówek w sekwencjach strategicznych. I od razu piszę — jest to strategia bardziej dla początkujących niż wyjadaczy, którzy rozegrali tysiące godzin w StarCrafcie. W trakcie starć możemy ulepszać nasze kolonie o nowe obiekty czy zabezpieczenia (pojawia się wówczas np. krąg z ułożonych patyków), ale także rozmnażać kolejne zastępy mrówek. Tych jednak nigdy nie będzie więcej niż siedem, co trochę ogranicza epickość starć. Z drugiej strony, akcja jest na tyle wolna, że bez problemu każdy zapanuje nad wszystkim, szczególnie przy drugiej bądź trzeciej potyczce.
Początkowo interfejs do rozbudowy i zarządzania kolonii może wydawać się niezrozumiały, ale po kilku próbach staje się on jasny. Wydaje mi się, że po prostu cały czas ciężko mi było przestawić myślenie, że zarządzam mrówkami.
Życie w kolonii
W trakcie rozgrywki napotykamy inne “siostry”, z którymi możemy wymienić się opiniami lub dostać od nich zadania. Każda z nich ma swoje własne imię, która — podobnie jak u nas — w istocie jest jedną z liczb. To fajny efekt i zdecydowanie trafniejsza projektowa decyzja, niż gdyby były to typowe imiona.
Sterowanie jest całkiem proste, jednak wymaga odrobiny przyzwyczajenia. Mrówka jak to mrówka — może chodzić i w poziomie, pionowo, a nawet do góry nogami. Zwykle nie miałem z tym problemu, ale pokonanie większej rośliny już sprawiało, że musiałem chwilę się zastanowić jak obejść dookoła liść, by przypadkiem nie wpaść do wody. A ta jest śmiertelnym zagrożeniem nie tylko dla nas, ale też dla całej kolonii.
Podsumowując
To bardzo ciekawy tytuł. Z pewnością nie jest to gra dla każdego, stąd miałbym opór, by kupić ją w pełnej cenie. Jeśli jednak będzie na promocji, to jest to coś, co warto dodać do swojej kolekcji. Najlepiej, gdyby tytuł trafił do biblioteki GamePass, bo w mojej ocenie to właśnie tam odnalazłby się najlepiej i mógłby przyciągnąć należną mu uwagę. Nie będzie on rewolucją na rynku, ale zdecydowanie, warto dać jej szansę.
Dodaj komentarz