SpongeBob SquarePants: Battle for Bikini Bottom Rehydrated był dla mnie i mojej żony totalnym odkryciem ogrywanym w poprzednim roku. Był wymagającym, pełnym znajdziek i smaczków tytułem, który z powodzeniem zachęcał do ogrywania nie tylko tych, którzy z Kanciastoportym są za pan brat, ale także tych, którzy wcale z tym uniwersum nie mieli do czynienia. Przy okazji mogąc zostać zachęconym, by nadrobić tę zagl. O ile “…Battle for Bikini Bottom” było remakiem tytułu siegającego czasów Playstation 2, tak omawiana w tym tekście produkcja to zupełnie nowe doświadczenie. Czy więc twórcy “dowieźli” swoje nowe pomyły w formie, która porywa przed ekran równie mocno? O tym przeczytasz poniżej.
Nowe porządki, stary silnik
Nie da się ukryć, że pierwsze co rzuca się w oczy to grafika, która mimo iż jest kolorowa, to korzysta z tego samego silnika gry co poprzednik. To jednak nic złego, ponieważ cała paleta barw wylewa się z ekranu, a sami bohaterowie nie wymagali ogromnego redesignu. Tutaj zwyczajnie czujesz się jak w domu, choć nie ma co się oszukiwać. Ogrywanie SpongeBob SquarePants: The Cosmic Shake to zupełnie inne doświadczenie pod płaszczykiem czegoś, co już znamy. Jednak po 10 minutach zaczynasz zdawać sobie sprawę, że to coś z goła innego niż tytuł wydany w 2020. O co chodzi?
Fabuła na pierwszym miejscu
Początek może cię irytować, głównie za sprawą zabawnych, choć przydługawych dialogów ze spotkanymi osobistościami znanymi z animacji. Wszystko na zasadzie idź pogadaj z tym, potem z tym, potem z tym… Zaczynasz mieć dość. Prawda jest jednak taka, że to wszystko jest potrzebne, by zobrazować ci potęgę przyszłych działań. Historia opiera się o naszą dwójkę – Kanciastoportego i Patryka, którzy przez swoją lekkomyślność otwierają portale do innych światów. Tak! Kolejny raz w historii rozrywki mamy do czynienia z portalami, w których to musimy przywrócić ład i porządek, a także pomóc w powrocie mieszkańców do Bikini Dolnego, którzy trafili do innych czasoprzestrzeni. Możliwości twórców były więc dwie. Rozwinąć ten motyw do maksimum i czerpać garściami z nieograniczonego potencjału, albo skopać to i zmienić tylko tekstury, wałkując przy tym te same lokacje, serwując przy tym inną paletę barw.
Cudowne absurdy
Świat Kanciastoportego to zabawny humor niskich lotów, przepełniony absurdami, które potrafią rozbawić każdego. W Cosmic Shake nie jest inaczej, a wspomniane multiwersum tylko to potęguje. SpongeBob trafiający na Dziki Zachód, miasteczko Halloween, czasy Prehistorii, gdzie nawet sami bohaterowie mówią w nieznanym dialekcie. To jeszcze nie wszystko, bo światów w grze jest aż 7, w których nasz duet stanie się choćby piratami, czy nawet gwiazdami na planie filmowym. A jeśli jeszcze mało ci przebieranek, to śpieszę donieść, że w całej grze strojów głównego bohatera jest do zdobycia aż 30! I to tyle? Walka toczy się tylko o stroje i przywrócenie ładu w Bikini Dolnym?
Ogrom “znajdziek”
Poprzednik z 2020 roku skupiał się wyłącznie na złotych łopatkach i skarpetach, tutaj w każdym świecie masz postawione przed sobą główne cele, a także cele dodatkowe. Co ciekawe to nie wszystko! Gdy tylko przywrócisz którąś z postaci do miasta, ta zapragnie znalezienia kilku przedmiotów, a to szczęśliwe monety, a to kilka ciastek z wróżbą dla seniorów, a innym razem butelki dla Skalmara z jego ulubionym napojem. O ile główną kampanię tej trójwymiarowej platformówki ukończysz już w niespełna 7 godzin (choć to wciąż dobry wynik), to szukanie wszystkich zachcianek mieszkańców to minimum drugie tyle. Otrzymasz więc kolorowy platformer, który zabierze cię w swój świat na minimum 14 godzin. Do tego dochodzą jeszcze monety, które są niejako walutą odblokowującą kolejne półki ze strojami dla Spongeboba, mogące być świetnym urozmaiceniem dla dodanego do gry trybu fotograficznego.
Nie ma nudy
Wszystko to jednak musi być odpowiednio “doprawione”, by grało się w to dobrze. No i tu twórcy zdecydowanie odrobili lekcje. Wachlarz umiejętności głównego bohatera przyjemnie umila przechodzenie kolejnych lokacji.”Gąbczasty” potrafi kopać z półobrotu niczym Chuck Norris, łapać przeciwników w siatkę na motyle, fruwać na pudełku od pizzy, a nawet jeździć na konikach morskich i ślizgać się na własnym języku. Jest tego sporo! Jednak główny bohater musi mieć z kim walczyć w tych opasłych levelach. No i tu też tego trochę, od zwykłych szeregowych “glutów”, po muskularnych typów z wanną w ręcę, czy też osobników strzelących sosem tatarskim. Nie zabrakło też bossów, choć o tych chciałbym mówić jak najmniej. Głównie ze względu na radość, jaka płynie z odkrywania kolejnych oponentów.
Ale jest muzyka i polska lokalizacja
To serio przyjemność jak dostajesz tak dobrze zlokalizowany tytuł. Aktorskie dialogi, ciekawe tłumaczenia lokacji i językowych niuansów tak, byś nie tracił na ich zabawności. Wielu aktorów, których usłyszysz również w oryginalnej animowanej produkcji. Tu wszystko dosłownie gra! Te 14-15 godzin okraszone jest wspaniałą ścieżką dźwiękową, podkreślającą niejako każdy z 7-miu światów, mając przy tym charakterystyczny styl. Jako że bywa trudno, to docenimy, że po kolejnej przegranej nie mamy dość muzyki.
Wady? Niestety są
Zrobienie dobrej platformówki 3d to wielkie wyzwanie. Nie tylko ze względu na wszechobecny świat, wrogów, grafikę, muzykę czy lokacje. Warto pamiętać też o działaniu kamery, czy też responsywności głównej postaci. No i tutaj twórcy przy nawale pracy trochę pokpili sprawę. Kamera czasami robi wywrotki, nie radząc sobie z dynamiką, jaka dzieje się na ekranie. Sam SpongeBob nie jest jednak takim problemem jak jego towarzysz. Patryk, który to podąża za nami w postaci pomocnego balonika (odsyłam do fabuły), potrafi zasłonić nam kamerę w najmniej odpowiednim momencie. Jego zadaniem jest również podrzucania czystej bielizny (waluta paska życia), tyle że robi to totalnie nieskutecznie! Rzuca “pomocną dłoń” do miejsc, gdzie sterowana postać nie ma możliwości się dostać. Ilość nerwów, jaka przez taką głupotkę jest dostarczana starczyłaby na obdarowanie całego piętra w korporacji tuż przed deadline’m.
Nie ma jednak o czym mówić, to genialna gra na licencji
Omawiana gra to zdedydowanie jeden z lepszych tytułów na licencji w jakie przyszło mi ogrywać wraz z żoną. Oczywiście, miłość do takich produkcji dodaję punkt do końcowej oceny i to nie ulega wątpliwości. Jednakże daje to też nam obraz tego w jakim położeniu SpongeBob Kanciastoporty: The Cosmic Shake plasuje się wśród innych licencyjnych tworów. A jest w czołówce gier, jakie przyszło nam ogrywać. To zabawna, rozbudowana produkcja, która zabierze cię na wiele godzin fajnego wyzwania. Umili czas prostą, choć kolorową oprawą i nie zmęczy twoich uszu denerwującą muzyką. Nawet jeśli nie przepadasz za tym rodzajem humoru, to powinieneś dać szansę, lub chociaż zapoznać z tym tytułem jakiegoś młodszego odbiorcę, który z pewnością odnajdzie się w tej pełnej przygody rozgrywce.
Dodaj komentarz