Rynek gier w chmurze to nadal raczkujący segment, który jednak przechodzi bardzo dynamiczne zmiany. Dość powiedzieć, że zdążył on już pogrzebać niektórych konkurentów (Stadia), a o niektórych zapewne nawet nie słyszałeś (Amazon Luna). Z perspektywy gracza liczą się obecnie tak naprawdę dwa rozwiązania: GeForce Now oraz Xbox Cloud Gaming.
Wizualnie, jest to bardzo ładny sprzęt
Uważam, że Logitech potrafi w design swoich sprzętów. Myszki, klawiatury czy kierownice zawsze są małymi, designerskimi dziełami sztuki. Logitech G Cloud Console nie odbiega zbytnio od tego schematu. Konsola jest wielkości mniej więcej Switcha z dużym siedmiocalowym ekranem.
Obudowa od frontu jest płaska a od dołu, na brzegach jest delikatnie zawinięta, by utworzyć w tym miejscu uchwyty. One same pokryte są fakturą, sprawiając, że nawet przy dłuższych sesjach, gdy ręka się już poci, uchwyt pozostaje pewny.
Od dołu znajdują się dwa — dość przeciętne — głośniki stereo, port zasilania USB-C, a także, co jest naprawdę sporym zaskoczeniem, port jack dla zestawu słuchawkowego!
Patrząc z kolei od góry na urządzenie, odnajdziemy standardowe spusty i bumpery, przycisk zasilania, port na kartę pamięci micro-SD oraz regulację głośności. Ta ostatnia pracuje dość głośno i opornie w przeciwieństwie do jakiegokolwiek innego przycisku, który chodzi miękko i cichutko. Dziwne.
Urządzenie utrzymane jest w czarno-biało-żółtej kolorystyce. Jest ona bardzo schludna i nie można złego słowa o niej powiedzieć. Jestem przekonany, że naprawdę może się podobać. Całość jest dopracowana, chociaż dla mnie dość zaskakujące, że Logitech nie wykorzystał swojej charakterystycznej czarno-niebieskiej palety barw. Myślę, że wówczas mógłby wyglądać jeszcze lepiej. Jednak podkreślę jeszcze raz — jest to kwestia wyłącznie gustu.
W temacie konstrukcji samego urządzenia chcę jeszcze podkreślić jedną swoją obserwację. Co prawda, test trwa, póki co raptem 3 tygodnie, ale odnoszę wrażenie, że guma, którą pokryte zostały analogi, jest wyjątkowo wytrzymała. O ile w oryginalnych kontrolerach od Xboxa szybko się rysują od paznokci i pękają, tak analogi w moim G Cloud Console nadal wyglądają jak nowe. To świetny prognostyk!
Technicznie trudno narzekać chociaż…
Wyświetlacz jak wspomniałem, ma przekątną 7 cali i jest to LCD IPS 1080p pracujący w trybie 60 Hz. Ekran oddaje piękne barwy, jest wyraźny i naprawdę świetnie sobie radzi nawet w szybkich, wymagających grach.
Konsola pracuje pod kontrolą Androida 11 napędzany poprzez Snapdragon 720G wsparty 4 GB pamięci LPDDR4 wraz z 64 GB pamięci wewnętrznej.
Jako że jest to konsola nastawiona głównie na rozwiązania chmurowe, jest tutaj pełen pakiet łączności: Bluetooth i WiFi, chociaż to ostatnie nie może pracować w najnowszym trybie WiFi 6. Producent nie przewidział także łączności komórkowej 4G czy 5G. Oznacza to, że jesteśmy ograniczeni tylko do budynków lub zmuszeni do udostępnienia Internetu z towarzyszącego nam telefonu komórkowego.
Oprogramowanie
Postanowiłem mu poświęcić osobny akapit, ponieważ jest to istota konsoli. Jak wspomniałem wcześniej, Logitech postanowił napędzić swoją konsolę Androidem. Według mnie jest to rozsądny wybór. System doczekał się też dwóch launcherów — tradycyjny lub tzw. tryb przenośny.
Ten drugi jest bardzo ładnie zaprojektowany i rozwiązaniami przypomina trochę dashboard z PlayStation. W lewym górnym rogu ekranu skróty kolejno do: konta, wiadomości, galerii, ustawień, przełącznik do wygaszenia konsoli oraz ofert.
Prawy górny róg to typowy pasek stanu: godzina, łącza (Bluetooth i WiFi) oraz stan baterii.
Główną część ekranu stanowi lista aplikacji, tudzież gier. Już od momentu wyjęcia z pudełka są przypięte skróty do Xbox Cloud Gaming i GeForce Now.
Konsola dba o zarządzanie baterią i robi to w znany i intuicyjny graczom sposób. Próbując uruchomić jakąś kolejną aplikację, wyskakuje nam powiadomienie z pytaniem, czy chcemy zatem zamknąć poprzednią.
Ostatnią opcją w launcherze jest wyświetlenie bocznego menu do zarządzania grami: uruchomienie jej, sprawdzenie aktualizacji aplikacji, możliwość przypięcia do szybkiego wyboru lub jej odinstalowanie.
Bardzo mnie cieszy pełne wsparcie sklepu Google Play. To pozwala na instalację dodatkowych aplikacji, gier i korzystać z konsoli jak z tabletu.
Nakładka jest prosta, czytelna i co najważniejsze: intuicyjna. Gdzie wady?
Ano jest ich przynajmniej kilka.
Przede wszystkim, launcher nie wspiera ciemnego motywu. To o tyle zabawne, że gdy przełączymy się na tradycyjny tryb, android domyślnie ów ciemny motyw wspiera. Zatem ten brak leży wyłącznie po stronie producenta. Szkoda, bo przełączając się pomiędzy aplikacjami, konsola dosłownie miga od białego do czarnego, co bywa czasem frustrujące. Szczególnie gdy jesteś estetą.
Mam też wrażenie, że Logitech nie do końca dotestował oprogramowanie. W kilku miejscach systemu natknąłem się np. na odwołania do aparatu fotograficznego, którego… konsola przecież nie posiada.
Drugą kwestią, która wzbudza moje poważne obawy, jest wsparcie techniczne. Konsola na dzień publikacji tego testu działa pod odsłoną Androida z numerem 11. Jest to system wydany 8 września 2020 roku, zaś ostatnia aktualizacja zabezpieczeń jest z… 5 marca 2023. Sprzed pół roku! Nie oszukujmy się — nie jest to dobry prognostyk. Przyzwyczajony jestem, że po zakupie sprzętu producent wspiera go przynajmniej przez 24 miesiące, zapewniając chociaż z jedną rozwojową aktualizację. Tymczasem konsola przyjeżdża do Polski rok po debiucie, z mocno przestarzałym systemem, które nie otrzymało żadnej łatki bezpieczeństwa od co najmniej 6 miesięcy. To bardzo poważna rysa, która zaraz może implikować kolejne problemy.
Jakie? Otóż aplikacje chmurowe jak Xbox czy GeForce Now mocno opierają się na API systemu. Jestem w stanie sobie zatem wyobrazić, że… producenci podniosą wymagania systemowe aplikacji i my w efekcie zostaniemy bez wsparcia.
Tak czy inaczej, naprawdę liczę na to, że Logitech weźmie tę uwagę do serca i niedługo doczekamy się kolejnych aktualizacji.
Co w pudełku?
Trochę bieda. Poza samą konsolą znajdziemy krótką ulotkę, kabel USB C i ładowarkę. Brak etui czy choćby woreczka, który jest dodawany choćby do tańszych konstrukcji jak Turtle Beach Atom. Przy pierwszym uruchomieniu możemy odebrać też kody na 3 miesiące Xbox Game Pass Ultimate, 1 miesiąc GeForce Now oraz 1 miesiąc Shadow PC.
Jak korzysta się z tego na co dzień?
Bardzo wygodnie! Konsola doskonale radzi sobie z lokalnym streamingiem z konsolą Xbox albo Steam. Nie odnotowałem też żadnego problemu z graniem w chmurze zarówno po Xbox Cloud Gaming czy GeForce Now.
Jednym z pytań, jakie dostałem od was przed publikacją, było jak konsola radzi sobie ze streamingiem z konsoli PlayStation 5. Odpowiadam — działa. I tylko tyle mogę powiedzieć. Niestety, aplikacja Sony nie rozpoznaje funkcji kontrolera i korzystać można wyłącznie w trybie dotykowym — czyli kontroler wyświetlany jest na ekranie. Wielka szkoda, bo wówczas Logitech G Cloud Console byłoby urządzeniem prawdziwie uniwersalnym! Jednak muszę podkreślić, że nie jest to wina producenta.
Według Logitecha bateria powinna starczyć na 12 godzin gry. Jestem skłonny przychylić się do tej tezy. Mi co prawda konsola wytrzymała 10 godzin, jednak grałem na niej nie tylko w chmurze, ale też w gry lokalne z Play Store jak Max Payne, Diablo Immortal czy GTA Vice City. W każdym z tych przypadków było doskonale.
Zastanawiasz się zapewne, czy mając tę konsolę, jestem uwiązany do WiFi. Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Tak, producent nie przewidział nawet wariantu z wbudowanym modemem jednak Internet mogę udostępnić z trzymanego w kieszeni telefonu. Może i brzydkie rozwiązanie, ale skuteczne. Ponadto, jak wspomniałem wcześniej — można też skorzystać z szeregu gier i aplikacji ze sklepiku Google i bawić się doskonale offline. Jest też trzecie rozwiązanie: emulacja. To zostawiam już wam, jako że to tzw. szara strefa i nie chciałbym wchodzić w nią głębiej, ale… działa 🙂 Bardzo dobrze nawet.
Do tego jest to zwyczajne urządzenie z Androidem. Możesz ściągnąć Netflixa i filmy lokalnie, oglądać offline to, co lubisz i…no i traktować to jak zwykły tablet.
Ale czy to ekonomiczne rozwiązanie
Mój wewnętrzny geek pieje z zachwytu. To paradoks, bo jako kolekcjoner pudełek nie przepadam za cyfrowymi grami, ale najczęściej gram… w chmurze właśnie. Wiem, to nielogiczne zupełnie. Do tej pory podstawowym kontrolerem do tego celu było albo Razer Kishi v2, albo Turtle Beach Atom. Oba rozwiązania miały wady, z czego największą było zużycie energii w telefonie, który będąc w podróży był potrzebny do zupełnie innych celów.
Logitech G Cloud Console mogę wrzucić niczym Switcha do plecaka albo do schowka w aucie i cieszyć się graniem w chmurze będąc w hotelu, na dworcu czy gdziekolwiek indziej, gdzie mam dostęp do sieci.
Jednak jest to dość drogie rozwiązanie. Cena w Polsce to 1599 zł. Cena Steam Decka zaczyna się od 1899 zł. Co prawda w wersji 64GB eMMC, ale nadal jest to urządzenie o nieporównywalnie większych możliwościach. Konsola od szwajcarów nie broni się też w zestawieniu z telefonami. W tej cenie dostaniemy nowego smartfona np. Xiaomi Mi 10T Lite wraz z kontrolerem Razer Kishi (pierwszej generacji) i w dokładnie tej samej cenie będziemy mieli sprzęt o porównywalnych możliwościach, ale z funkcją dzwonienia i lepszą wydajnością (przykładowy smartfon ma 6GB Ram).
Dla kogo zatem to jest?
Dla tzw. early adopterów. Dla geeków, co lubią mieć dedykowane urządzenie. Dla graczy, którym granie w chmurze w zupełności wystarcza lub dla każdego, kto szuka dodatkowego ekranu do streamingu lokalnego.
W tych scenariuszach Logitech G Cloud Console sprawdza się wyśmienicie. Jest wygodny, solidny i nie trzeba się bawić w żadne podłączanie padów i konfigurację. Bierzesz do ręki, odpalasz i grasz. Tak lubię.
Biorę jednak poprawkę na to, że dla Logitecha jest to debiut na rynku konsol. Z pewnością kolejna generacja będzie bardziej dopracowana pod warunkiem, że ta odniesie wymierny sukces. Jednak mając na uwadze powyższe, mam na to uzasadnione wątpliwości. Szkoda, bo mając rok obsuwy z dystrybucją na terenie Europy, spodziewałem się, że przynajmniej część problemów w międzyczasie zostanie rozwiązana.
Dodaj komentarz