Logitech na rynku kierownic jest od 2000 roku, gdy zadebiutował na rynku modelem Formula Force Feedback Wheel dla komputerów PC. Pamiętam ją doskonale, bo była to też moja pierwsza kierownica w życiu, którą zakupiłem głównie z myślą o jednej grze: Need for Speed Porsche Unleashed (w Polsce znanym jako NFS Porsche 2000).
Świat konsol czekał na produkt tego szwajcarskiego producenta do roku 2002, gdy zadebiutowało Speed Force z myślą o konsoli GameCube. Świat Xboxa na kierownicę od Logitecha musiał poczekać znacznie dłużej — aż do 2015 roku gdy na rynek trafiła rewelacyjnie wyceniona G920 zajmując półkę pomiędzy tanimi zabawkami a średniopółkową konkurencją w postaci Thrustmastera. Kontroler ten doczekał się odświeżenia w 2020 roku w postaci zunifikowanego modelu G923 wprowadzając przy okazji pod strzechy nową technologię: TrueForce. Logitech Pro Racing Wheel jest jednak czymś znacznie więcej, niż tylko kierownicą. Jest zapowiedzią całego, nowego ekosystemu! Dlatego ich najnowszy produkt został wyposażony w najnowsze technologie jak TrueForce czy możliwość wymiany obręczy na inne.
Na początek parę słów wyjaśnienia
Kierownica, którą testowałem, została mi dostarczona w wersji na konsolę PlayStation 5. Czemu zatem piszę o niej tutaj? Ponieważ Logitech Pro Racing Wheel idzie śladem modelu G923 będąc jednym i tym samym produktem a jedyne różnice, jakie są między wersjami to oznaczenie przycisków, z typowego XYAB na grafiki znane z PlayStation. Dodatkowo kierownica oraz pedały to produkty sprzedawane osobno. Producent dostarczył mi to jako zestaw, toteż w swoim teście potraktowałem to właśnie jako zestaw.
Pierwsze wrażenia
Kierownica i pedały dostarczane są w dwóch ogromnych pudłach. Nie, żeby karton miał jakieś specjalne znaczenie, ale lubię gdy sprawia wrażenie obcowania z produktem klasy premium od samego początku. I tak jest w tym przypadku. Karton jest solidny a każdy element solidnie zapakowany w folię a elementy pokryte chromem lub po prostu błyszczące są zabezpieczone folią. Zestaw składa się zasadniczo z dwóch elementów: Body i kierownica. Jest to nowość dla marki i jest to pierwszy produkt umożliwiający taką wymianę.
Baza
Samo body waży aż 7 kilogramów. Co ważne, Logitech porzucił znany z poprzednich modeli mechanizm zębatkowy (w końcu!) na rzecz systemu Direct Drive. System ten oznacza, że trzpień montowania kierownicy znajduje się bezpośrednio w silniku, co pozwala na bezpośrednie przełożenie ruchów na kierownicę. Zalety? Brak opóźnień czy jakichś luzów.
Nigdy nie zwracam uwagi na wygląd tego akurat elementu, ale muszę przyznać, że… podoba mi się. Wygląda na dynamiczny, agresywny przypominając nieco auta sportowe. Jakość jego wykonania stoi na fantastycznym poziomie — nic tu nie skrzypi i nie ugina się. Podstawa wyposażona została w typowe mocowanie pod fotele jak PlaySeat oraz demontowalny zacisk, gdybyś chciał przytwierdzić bazę do stołu. Ten jest całkiem solidny. Nawet podczas intensywnego grania trzymał solidnie.
Na froncie znajduje się czerwony przycisk, który służy do włączania i wyłączania kierownicy oraz niewielki wyświetlacz. Ten służy głównie do drobnych ustawień (np. wybór platformy) oraz informacji w trakcie gry (np. siła hamowania). Ostatnią nowością jest zestaw kolorowych diod, które wskazują nam, kiedy należy zmienić bieg.
Kierownica
Koło kierownicy jest nieco większe niż w G29/G923 a jego przekątna to 305mm. Różnica nie jest kolosalna, ale zdecydowanie na plus. Tradycyjnie już dla Logitecha wykonano ją z materiałów świetnej jakości. Obręcz obszyta została skórą, front wykonany ze szczotkowego aluminium zaś przyciski i pozostałe elementy z grubego plastiku.
Kierownica świetnie leży w dłoniach. Sam jej montaż z podstawą zajmuje może ze dwie sekundy — całość jest na magnetycznym zatrzasku umieszczonym za łopatkami do zmiany biegów. Po zmontowaniu zestawu można odnieść wrażenie, jakby usiadło się za kierownicą luksusowego auta. To naprawdę robi wrażenie.
Samo koło kierownicy posiada standardowy dla konsol zestaw przycisków: dwa pokrętła, przyciski systemowe i standardowe przyciski odpowiadające tym na padzie. Z jednej strony jest to ilość wystarczająca dla typowego gracza, lecz z drugiej poczują się rozczarowani prawdziwi heavy userzy, którzy potrzebują przypisać więcej funkcji pod przyciski. Gracze F1 z pewnością będą wiedzieć, co mam na myśli.
Pedały
Osobny akapit na zestaw pedałów. Same podnóżki wykonano z aluminium, a je same osadzono na sporej podstawie. Nowością od Logitecha jest możliwość regulacji oporu każdego z nich. Do zestawu dołączono zestaw tulejek i sprężyn o różnej elastyczności, byśmy dobrali je wedle własnych preferencji. I tak możesz mieć bardzo twardy pedał albo totalnie miękki, reagujący praktycznie na każde twoje muśnięcie. Będąc szczerym — trudno się tutaj do czegoś przyczepić. Wykonanie i działanie stoją na najwyższym możliwym poziomie, a możliwość regulowania siły nacisku jest tylko dodatkowym atutem.
Wrażenia z jazdy
Logitech Pro Racing Wheel to kawał fantastycznie wykonanej roboty . 11Nm robi robotę i wstrząsy naprawdę potrafią wyrwać kierownicę z rąk. A jeśli nawet ją utrzymasz, to uwierz mi — będziesz porządnie wymęczony po wyścigu (uprzedzając: tak, poziom wstrząsów oczywiście można regulować). Kultura pracy jest wspaniała a wykonanie perfekcyjne. Siadając przed Logitech Pro Racing Wheel można poczuć się jak za kierownicą luksusowego super auta i piszę te słowa bez krępacji.
Prawdziwych rumieńców produkt zyskuje wraz z odblokowaniem funkcji TrueForce, ale o niej ciut więcej w następnym akapicie. No i właśnie, gdyby nie poniższe wątpliwości mógłbym już kończyć ten tekst. Nie uprzedzam jednak faktów.
Wątpliwości
W tej beczce miodu jest jednak kilka łyżek dziegciu, które może nie podważają sensu zakupu, lecz zdecydowanie karzą go przemyśleć kilkukrotnie.
Największą przeszkodą jest oczywiście cena. Kierownica to wydatek rzędu 5100 złotych a w zestawie nie dostajemy nawet pedałów. Te należy dokupić osobno, a to dodatkowe 1749 złotych. Logitech Pro Racing Wheel to zatem blisko 7000 złotych! I w czym tkwi problem? Otóż Logitech zapowiadał ów kierownicę jako nowe otwarcie. Ambicją firmy było wdarcie się do najwyższej ligi akcesoriów, by być skuteczną przeciwwagą dla takich firm jak Thrustmaster czy nawet Fanatec. Stąd zupełnie nowa filozofia w postaci możliwość zmiany obręczy czy właśnie sprzedawanie pedałów osobno. Mieliśmy doczekać się całego ekosystemu na wzór konkurencji.
Wiarę tę jednak skutecznie podkopuje fakt, że od dnia premiery — a do premiery kierownicy minął prawie rok — nie doczekaliśmy się żadnego nowego akcesorium! Co więcej, na dzień publikacji tekstu na stronie producenta nie da się nawet zakupić obręczy albo podstawy osobno.
W mojej ocenie gdy producent rzuca wyzwanie renomowanym graczom o uznanej opinii, musi pracować znacznie mocniej by przebić się na rynku. Tymczasem Logitech zdaje się zapomnieć nieco o własnym dziecku. Nie przejmowałbym się tym, gdybym pisał o produkcie za 1000-1500 złotych. Nie zaś o sprzęcie, który jest wyceniony siedmiokrotnie drożej.
Drugą znaczącą wadą jest zastosowanie portów Micro-USB do podłączenia osprzętu. Trudno to nawet racjonalnie wyjaśnić w 2023 roku, ale nawet w dniu premiery urządzenia (2022), port ten był przecież o lata przestarzały. Może nie bolałoby mnie to aż tak bardzo (wszak nie będę tego podłączać wielokrotnie) gdyby nie to, że końcówki stanowią już własnościowe rozwiązanie Logitecha zaczerpnięte z ich spółki-córki, czyli Astro i kontrolera Astro C40. Otóż same porty są dość głęboko osadzone i jedyny przewód, jaki będzie tam pasować to właśnie oryginalny Micro-USB zakończony charakterystyczną, trapezowatą obudową. Podczas rajdowych zmagań nietrudno o szarpnięcie kierownicą i wyrwanie kabla. A ten można kupić tylko na oficjalnej stronie producenta… oh wait… nie, nie można. Zatem może się szybko okazać, że zostaniemy ze sprzętem za 7000 złotych, który będzie niesprawny.
Trzecia wada, chociaż to już tylko moje własne odczucie to ogromny, olbrzymi zasilacz niebędący zintegrowany z podstawą. Pamiętacie ten wielki zasilacz z Xbox One? Tu jest dokładnie tych samych rozmiarów. I nie jest to wielki problem, ALE. Po pierwsze, konkurencja takowego nie ma. Po drugie, kabel od niego jest stosunkowo krótki.
Czwarta to może pierdoła, ale z pewnością zaboli to wszelkich estetów. Logitech Pro Racing Wheel diabelnie chętnie przyciąga wszelkiego rodzaju kurz lub pyłki i do tego palcuje się od samego patrzenia. Jak bardzo bym się nie starał, ciągle coś na niej było w dosłownie każdym jej zakamarku.
Ostatnia moja wątpliwość to technologia TrueForce. Cudowna to rzecz, jednak od debiutu modelu G923 w 2020 roku lista obsługiwanych gier powiększyła się o SnowRunner i obejmuje teraz aż… 6 gier (Grid, Asseto Corsa Competitizone, iRacing, Gran Turismo Sport, Dirt Rally 2.0 i właśnie SnowRunner), z czego na Xboxie uświadczymy raptem 4 z nich. Ponownie więc trudno o wiarę w ekosystem od szwajcarów, gdy propagowanie ich własnego rozwiązania idzie dość opornie.
Podsumowując
Logitech Pro Racing Wheel to bardzo dobra kierownica. Ba! To doskonała kierownica. Mam jednak z nią kłopot, bo może być niewystarczająca dla profesjonalistów i za droga dla amatorów. Wierzę, że Logitech nie powiedział ostatniego słowa i niedługo doczekamy się powiększenia (a właściwie stworzenia) ekosystemu. Mile widziane będą z pewnością zewnętrzna manetka do zmiany biegów, hamulec ręczny no i nowe obręcze. Czas pokaże.
Dziś jednak ze względu na ryzyko, jakie niesie nowa kierownica, zaleciłbym wstrzymać się z zakupem i albo wybrać rozwiązanie konkurencji, albo poczekać jeszcze z rok i poobserwować rozwój wydarzeń.
Dodaj komentarz