Dziękujemy szczególnym patronom: Daroq92,

The Outer Worlds 2 | Recenzja | Obsidian nie wzbija się ponad przeciętność

To z pewnością gra, na jaką czekali fani Obsidiana. Niekoniecznie jednak jest to gra, na jaką czekają fani gier RPG.
Brak gry w chmurze
Zajrzyj wkrótce
Brak Promocji na Xbox
Zajrzyj wkrótce
Brak promocji na GOG.com
Zajrzyj wkrótce
Słuchaj na Spotify
Zostaniesz przekierowany na stronę Spotify.com

Najważniejsze informacje

Nowa gra od Obisdianu niestety nie wzbija się ponad wyżyny przeciętności. Jest lepiej, ale nadal tylko dobrze.

Przejdę od razu do rzeczy, co – mam nadzieję – docenią osoby, którym się nie chce czytać. To nie jest zła gra. Ona jest po prostu przeciętna. Nie wnosi niczego do gatunku, pozostając w wielu kwestiach z tyłu. I chociaż są elementy dobrze wykonane tak całość jest jak kotlet mielony z ziemniakami i marchewką duszoną. Zjesz, momentami nawet ze smakiem, ale zapomnisz przy deserze. A na gwiazdkę Michelin nie ma co liczyć.

Z TOW jest tak, że…

Chociaż grałem w część pierwszą, miałem spory problem by sobie przypomnieć o czym ta gra faktycznie była. Zapamiętałem ją za bardzo przeciętną oprawę graficzną, bugi, dość charakterystyczny dowcip i ogólny styl praktycznie nawiązujący do Fallouta. Pierwsza część The Outer Worlds aż krzyczała wręcz „Chcielibyśmy zrobić Fallouta, ale nie możemy” (dla nieobeznanych graczy: Obsidian zostało założone m.in przez ojców oryginalnego Fallouta właśnie).

Cóż, TOW1 zmagał się z problemami budżetowymi. Gdy zatem Obsidian zostało przejęte przez Microsoft szczerze wierzyłem, że gdy o finansowanie nie trzeba będzie się martwić, dostaniemy srogiego RPG na miarę Mass Effecta albo Baldur’s Gate’a. Ino w kosmosie.

Fabularnie jest to pierwsza klasa

No bo gry Obsidianu mają w sobie coś takiego, że wciągają. Można narzekać na naprawdę wiele elementów, ale jednak uruchamiasz je raz, drugi trzeci i w nie grasz. I tutaj podobnie. Wcielamy się w w członka organizacji zwanej Dyrektoriatem Ziemi. To ogromna organizacja, która trzęsie kosmosem i jest swego rodzaju wyrocznią prawną.
Już na początku wcielamy się w dowódcę statku Incognito i zostajemy wysłani do układu Utopia. Już w pierwszych chwilach dostajemy twist fabularny wskutek którego zostajemy zatrzaśnięci w tym układzie i naszym zadaniem jest z niego się wydostać. Kłopot polega na tym, że przy okazji misji stworzyliśmy wyrwę w czasoprzestrzeni i jeśli tego nie naprawimy to… no coż, zniszczymy cały układ. A kto wie, może i wszechświat.

Dalej nie będę opowiadał bo w grze dzieje się dużo i intensywnie. A absolutnie nie chciałbym nikomu spojlerować.

Mechaniki – to, co w tych grach kocha się najbardziej

Jako, że bardzo słabo pamiętam część pierwszą byłem miło zaskoczony konstrukcją gry w dwójce. Przede wszystkim – jest tak nieliniowa jak tylko się da. Oczywiście, przez pewne węzły fabularne przejść trzeba i od tego nie uciekniemy. Ale każde zadanie można wykonać na wiele sposobów. Retoryką, kombinatorstwem, skradając się i eliminując przeciwników po cichu albo wybiec z gnatem na wprost i strzelać totalnie do wszystkiego co się rusza. W grze napotkamy nawet sporą ilość postaci, z którą można pogadać i każdy ma albo zadanie albo jakąś ciekawostkę do opowiedzenia.

Oczywiście możemy też zwerbować swoich towarzyszy i ci będą mieli swoje cele i zadania. Pod tym względem jest to rasowy RPG.

Strzelanie

Zdecydowanie poprawiono mechanikę strzelania. Nie każdemu się ona spodoba ale widać tu solidną inspirację serią FarCry. Jest ona na tyle bliźniacza, że w pewnym momencie miałem odczucie, że obcujemy właśnie z serią od Ubisoftu tylko z innym settingiem.

Oprawa audiowizualna

Dźwięki – zarówno otoczenia, biegania czy broni palnej są naprawdę ładne. To samo mogę powiedzieć o muzyce, która nam towarzyszy. Gorzej jest z oprawą graficzną. Ta wygląda jak z poprzedniej generacji. Widać, że włożono masę pracy w spójność, całokształt i pomysłowość ale całość jest… brzydka. Trudno tutaj zawiesić oko na czymś dłużej czy zachwycić się jakimś widokiem. Postacie tak samo jak i przeciwnicy po prostu są. To przeciętnie wyglądająca gra w dodatku potrafi chrupnąć i notorycznie widzę doczytujące się tekstury.

Mam kłopot z The Outer Worlds 2

Bo mimo swoich momentów gra jest do bólu przeciętna. Światy są puste – biegając po otwartych przestrzeniach brak tutaj jakiejś fauny. NPC stojący w mieście są mało ruchliwi i jest ich niewielu. Żarty, które są wplecione w teksty na początku może i bawią, ale w kontekście dłuższej rozgrywki one po prostu męczą. Wiecie – można pośmieszkować, ale przy dłuższych sesjach to męczy. No i poczucie jakiejś odpowiedzialności się rozmywa bo… it’s a prank bro.

W efekcie odnoszę wrażenie, że Obsidian stoi w miejscu. Paradoksalnie ich najlepsza produkcja ostatnich lat to niewielki Pentiment, który zachwycił i oprawą i pomysłem.

Tylko dla największych fanów

Trudno się to pisze, bo Obsidian zawsze robił porządne gry. Są zdecydowanie najlepszą inwestycją Microsoftu jednak ta zasługa bladnie, gdy patrzy się że jakościowo ich kolejne gry to równia pochyła. Myślę, że TOW2 mogłoby być hitem gdyby poświęcono mu jeszcze z rok. A tak, jest tylko ok.

Filip Turczyński

Konsolowiec i kolekcjoner gier. Piszę o grach i sprzęcie. Xbox Ambasador. Posiadacz ponad 50 konsol, ale prawdziwą pasją jest Xbox.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wspieraj Xbox Muzeum na Patronite