Gry z Lego w tytule na przestrzeni lat łączyły siły z niemal każdą szanującą się marką, którą można było przełożyć na klockowe przygody. Jedne, sięgające czasów PlayStation 2 i oryginalnego Xboxa, starzeją się z godnością na tyle dobrze, że można do nich wracać wielokrotnie. Z kolei inne to ewidentny skok na kasę, bo połączenie dwóch popularnych marek nie może się nie sprzedać, często jednak powielając schematy poprzednich rozwiązań. Jaką odsłoną jest Lego Marvel Super Heroes? O tym poniżej.
Zapamiętam to do końca życia…
Omawiana gra miała swoją premierę pod koniec 2013 roku, co zbiegło się w czasie z debiutem nowej generacji konsol, czyli Xboxa One. Pamiętam to jak dziś – zwykłem wtedy (i robię to do dziś) regularnie odwiedzać sklepy z elektroniką, by zapoznać się z nowościami i standami z grami. Lego Marvel Super Heroes na zawsze będzie mi się kojarzyło z tą platformą, właśnie za sprawą standu, na którym można było w nią zagrać. Choć w tamtym okresie podchodziłem do klockowych odsłon z pewnym dystansem, do dziś pamiętam, jakie wrażenie zrobiły na mnie refleksy odbijające się od klockowego Iron Mana czy Hulka. Rozbryzgujące się klocki po zniszczeniu elementów nasuwały jedno pytanie: „Jak potężny musi być ten sprzęt, by obliczać tak wiele elementów?”. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że gra ukazała się na wielu platformach – zbyt wielu, by je tu wszystkie wymienić – ale nawet po latach pewne elementy wciąż robią wrażenie.
Fabuła rodem z kina
Zanim przejdę do rozgrywki, skupię się na wątku fabularnym, który, co zaskakujące, oferuje około 13–14 godzin zabawy, wydłużonej o zadania poboczne dostępne w otwartym mieście. Jeśli jesteś fanem marvelowskich trykociarzy rodem z kinowych produkcji, poczujesz się tu jak w domu. Dr Doom, współpracując z Lokim i innymi złoczyńcami, zdobywa kosmiczny klocek – nie, to nie Tesserakt (to po prostu kosmiczny klocek i tego się trzymajmy), by zniszczyć Ziemię. Oczywiście ktoś musi powstrzymać antybohaterów, więc Nick Fury gromadzi wszystkich dostępnych herosów – od Fantastycznej Czwórki, przez Avengersów, X-Menów, po Spider-Mana i wielu innych. Każda misja jest poprzedzona zabawnymi wstawkami, które, choć urocze, momentami bywają uciążliwe. O ile cutscenki świetnie spinają klamrą każdy etap, o tyle przerywniki i przesunięcia kamery, informujące w łopatologiczny sposób o tym, co się dzieje, nieco psują dynamikę rozgrywki.
Za dużo wstawek
Przeciągasz zapadkę, a gra przerywa akcję i przesuwa kamerę, by pokazać, co się stało. Fajny pomysł, ale w trybie kooperacji lub przy przełączaniu się między postaciami potrafi to irytować. Nie ukrywajmy – Lego Marvel Super Heroes czerpie garściami z dziedzictwa serii, więc rozgrywka nie wnosi nic nowego. Masz dwóch lub trzech bohaterów, między którymi się przełączasz, by wykorzystać ich unikalne umiejętności: jedni budują, inni używają telekinezy do podnoszenia przedmiotów, a jeszcze inni rozwalają ściany siłą mięśni. Kluczowe są jednak lokacje.
Levele to prawdziwa gratka dla fanów Marvela. Stark Enterprises, szkoła X-Men, laboratorium Fantastycznej Czwórki czy podniebny Helicarrier Fury’ego to tylko niektóre z miejsc, które odwiedzisz. Pod tym względem trudno mówić o powielaniu schematów – twórcy wyraźnie czerpali inspirację z bogatej historii komiksów. W grze pojawia się nawet Stan Lee, obecny w każdym levelu i potrzebujący pomocy gracza, co zachęca do ponownego przechodzenia etapów w trybie swobodnym. Po ukończeniu misji fabularnych do dyspozycji pozostaje otwarte miasto pełne wyzwań – od wyścigów po karmienie kaczek – wszystko w zamian za złote klocki, które zwiększają mnożnik monet i inne bonusy. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie błędy.
Niestety, Lego Marvel Super Heroes zmusiło mnie do wielokrotnego restartu gry. Skrypty czasem się nie wczytywały, przez co walka z bossem nie chciała się zakończyć, albo etap nie ładował się poprawnie. Mam wrażenie, że twórcy zdawali sobie sprawę z tych problemów, bo punkty ręcznego zapisu, mimo autozapisu, były rozmieszczone dość gęsto, co nieraz ratowało sytuację i pozwalało uniknąć powtarzania fragmentów gry.
Na szczęście to jedyne poważne wady. Pozytywów jest znacznie więcej. Na przykład muzyka – to zdecydowanie mocny punkt gry, nieustępujący ścieżkom dźwiękowym z kinowych produkcji Marvela. Świetnie kontrastuje z zabawnymi gagami, które trafiają zarówno do młodszych, jak i starszych graczy.
Czy Lego Marvel Super Heroes to skok na kasę? Zdecydowanie nie – to hołd dla fanów klockowych opowieści i Marvela. Choć gra nie ustrzegła się błędów skryptów, trudno się na nią długo gniewać. Bawiłem się świetnie i polecam ograć tryb fabularny z drugą połówką lub dzieciakami. To solidna odsłona serii Lego, która, choć nie przewyższa klasyków takich jak Lego Indiana Jones czy Lego Piraci z Karaibów, jest doskonałym wprowadzeniem do świata superbohaterów.
Dodaj komentarz