2013 to był trudny rok dla Microsoftu. Xbox One nie został przyjęty z takim entuzjazmem, jakiego oczekiwano pomimo tego, że sama filozofia jak i konstrukcja konsoli była iście wizjonerska. Za przyczyną porażki stał szereg decyzji i splotów wydarzeń a przede wszystkim, zupełnie nietrafiony marketing urządzenia. Nie będę dziś jednak roztrząsał przyczyn porażki.
Do pudełek z konsolą trafił także nowy, zupełnie przemodelowany kontroler. Nazwany po prostu Xbox One Controller doczekał się aż trzech rewizji sprzętowych w trakcie ósmej generacji konsol, ale model o oznaczeniu 1537 jest bohaterem niniejszego artykułu.
Znienawidzony kontroler
Xbox 360 był przełomową konsolą na wielu płaszczyznach. Jednym z prawdziwie lśniących elementów bez wątpienia był jego kontroler, który przez wielu (także niżej podpisanego) nazwany był konstrukcją idealnie wygodną. Oczywiście, miał swoje mankamenty jak choćby okropny krzyżak, który do niczego się nie nadawał. Jednak pod względem ergonomii, wyważenia czy ciężaru nie miał sobie równych.
Pod tym względem jego następca miał utrudnione zadanie. Jak poprawić coś, co dla wielu było doskonałe? Na pierwszy rzut oka, oba kontrolery są do siebie podobne, a jednak Xbox One Controller wniósł blisko 100 zmian — tak designerskich jak i konstrukcyjnych.
Do najważniejszych należało:
- Poprawiony krzyżak
- Zintegrowanie magazynu na baterię z samą bryłą kontrolera
- Wymiana przycisku Select na rzecz Widok
- Przycisk Xbox został zaś pozbawiony oznaczenia, który to jest obecnie zesparowany [Xbox 360 posiadał oznaczenie od 1-4 wskazujące, ile kontrolerów w danej chwili jest podłączonych do konsoli i który jest jakim graczem].
- Ale też dodanie silników wibracyjnych pod triggery oraz bumpery z których – o dziwo – wycofano się w Xbox Series S|X
Zatem był obszar, w którym kontroler ten był nawet lepszy, niż dzisiejsze konstrukcje. A jednak go krytykowano. Dlaczego? Cóż, kontroler, podobnie jak sama konsola stał się niejako ofiarą decyzji Microsoftu.
Jak słusznie już zauważyliście, pierwsza rewizja nie posiadała portu słuchawkowego. By móc je podłączyć trzeba było skorzystać z dedykowanego (oczywiście dodatkowo płatnego) headsetu lub adaptera. Ten wnosił przydatne funkcje jak wyciszanie mikrofonu czy poziom głośności, jednak jego cena — ponad 100 zł — stanowiła prawie połowę ceny samego kontrolera.
Uznano to za typowy skok na kasę, bowiem w tamtych czasach producenci zarabiali przede wszystkim na akcesoriach. Microsoft ratując całą markę, jakim był Xbox, nie tylko zaczął wycofywać się z kontrowersyjnych decyzji (jak dołączanie Kinecta do konsoli) oraz funkcji z dashboardu konsoli, ale także latem 2015 roku wprowadził nowszy model z odpowiednim gniazdem a przy okazji poprawił bumpery, które lubiły się łamać w pierwotnym wydaniu.
Drobny element, który irytował chyba każdego
Podobnie jak sama konsola Xbox One, tak i Xbox One Controller cierpiał w dłuższym użytkowaniu z powodu wykończenia niektórych elementów w stylu Piano Black. Mowa o górnej części bumperów oraz pokrywy okalającej przycisk Xbox. Pierwsza i druga generacja pada, designem nawiązywała do konsoli i podobnie jak ona rysował się od samego patrzenia. Po kilku miesiącach użytkowania nawet dbając o niego, był on niemiłosiernie podrapany. Niektóre modele także cierpiały na problem montażowy i przycisk Xbox potrafił się zapaść i zablokować pod pokrywą.
Problemy te wyeliminowano wraz z premierą trzeciej generacji przy okazji Xbox One S. Model ten zyskał uproszczoną konstrukcję oraz moduł Bluetooth. To jednak temat na inny artykuł.
?Ciekawostka: Pomimo wieku, braku portu jack oraz modułu Bluetooth, kontroler ten nadal pozostaje kompatybilny z całą rodziną konsol Xbox One oraz Xbox Series.Z punktu widzenia kolekcjonera
Wielu z was mogłoby pomyśleć, że oznaczenie zwykłego, sprzedażowego kontrolera jako “rzadki” jest błędem albo jestem co najmniej nierozważny. Nic z tych rzeczy. W mojej ocenie znalezienie bardzo dobrze zachowanej sztuki pierwszej rewizji tego akcesorium jest dziś naprawdę trudne. Produkcję Xbox One Controller w rewizji 1537 zakończono bardzo szybko, a z rynku zniknęły one jeszcze szybciej. Jednym z powodów była wspomniana wcześniej kruchość konstrukcji i ogólna awaryjność, ale graczy kusił przede wszystkim port słuchawkowy. Nie jest to jednak artefakt dla każdego, a raczej tylko dla najbardziej zagorzałych koneserów.
Dodaj komentarz