Jeżeli jesteście fanami prostych rozwiązań, a zarazem lekkiej nutki humorystycznej w grze, to możecie się odnaleźć w magicznym świecie Whateverland. Choć na początku można poczuć się lekko zagubionym – szybko to uczucie mija. Po kilkudziesięciu minutach wręcz bezpowrotnie. W rozgrywce wcielamy się w postać Vincenta, który zabiera nas w swoją podróż usłaną przygodami i ciekawymi postaciami. Tych jest z kolei bardzo dużo i każda jest wyjątkowa.
Co z czym się je?
Naszym głównym bohaterem staje się uwolniony ze skrzyni (oczywiście przez nas) Vincent. Po krótkim czasie okazuje się, że jest on nie tylko ciekawą postacią. Jest sprytnym złodziejaszkiem, który tu i ówdzie potrafi coś zwędzić. Jego szczęście nie trwało jednak zbyt długo – po próbie kradzieży pewnego drogocennego naszyjnika zostaje on przyłapany przez jego właścicielkę. Na jego podwójne nieszczęście jest ona potężną czarownicą, więc scenariusz możemy sobie dopowiedzieć. Vincent został przez nią skazany na wędrówkę po równoległym świecie Whateverland, w którym wszystko i wszyscy solidnie odbiegają od wszelkich norm. Produkcja studia Caligari Games należy do gatunku point-n-click. Pojawia się w niej także wiele dialogów, w których trakcie musimy dokonać odpowiednich decyzji. Wszystko zatem w naszych rękach, ponieważ nie zabraknie również pewnej turowej gry planszowej – z którą ja akurat się nie polubiłam. Ewidentnie się do tego nie nadaję.
Point-n-click na padzie
Nie do końca jestem do tego przekonana. Konsole dają ogrom możliwości, jeżeli chodzi o samą rozgrywkę. Tym razem naszym zadaniem jest jedynie… wskazać i kliknąć. Oczywiście nie ujmuje to uroku całej produkcji natomiast nie widzę większego sensu pchania tego typu gier na duże konsole. Sprawdzi się na Switchu i komputerze, natomiast samo sterowanie padem, patrząc na 55-calowy ekran (jak nie na większy u kogoś innego) niekoniecznie daje frajdę z samej rozgrywki. Gra przypomina mi zabawę w Hokus Pokus Różowa Pantera, gdzie grając na komputerze miało to swój urok podczas poszukiwania miejsca, które musimy czym prędzej znaleźć i kliknąć, by pchnąć grę dalej. Nie zapomnę o ważnym aspekcie – braku możliwości ustawienia języka polskiego choćby w napisach. Nie każdy ma opanowany język angielski do perfekcji, a w niektórych momentach nie chciało mi się zastanawiać nad znaczeniem słów, które zdarzyło się mi usłyszeć po raz pierwszy.
Whateverland nie bez pozytywów
Lubię psioczyć, ale i kilka pozytywnych aspektów produkcji studia Caligari Games się znajdzie. Vincent jest złodziejaszkiem. Ze względu na charakter rozgrywki point-n-click możemy sami zadecydować, czy ukradniemy kawałek sera, czy jednak moralność mam na to nie pozwoli. Oczywiście nie bez powodu dialogi są takie rozbudowane. W Whateverland to my decydujemy o tym, jak potoczy się dialog i co uda nam się ugrać. Nie ukrywam, że czasami bywało dosyć zabawnie, ponieważ to, jaką opcję wybierzemy, realnie wpływa na to, jak naszego złodziejaszka postrzegają inni bohaterowie produkcji. W trakcie samej wędrówki po malowniczej krainie towarzyszy nam uwolniony na samym początku gry, lewitujący Nick,. Momentami może być on lekko irytujący, ale jako tako znośny. Przynajmniej nasz bohater “nie buja się” po obcym świecie zupełnie sam.
Słów kilka o samej ścieżce dźwiękowej
Nie będę ukrywać, że jest ona wyjątkowo klimatyczna i doskonale współgra z tym, jak prezentuje się produkcja. Całość została nagrana z udziałem prawdziwego sekstetu. Dzięki temu można szybko wczuć się w magiczny i barwny klimat Whateverland. Będąc już przy oprawie audio, słów kilka o samej grafice i wyglądzie gry. Dwuwymiarowa oprawa graficzna została w pełni narysowana ręcznie, zatem czapki z głów dla twórców za chęci i ogromny talent, jakim dysponują. Całość uzupełniono o dodatkowe efekty specjalne w postaci różnych dodatkowych świateł, animacji czy dymków. Wśród bogatej, wręcz baśniowej kolorystyki można także znaleźć pewien mroczny klimat, który sprawia, że wizualnie ta produkcja prezentuje się naprawdę wybornie.
Czy dobrze się gra?
O tym, że niewygodnie gra mi się w tego typu gry na konsoli i padzie – już się wypowiedziałam. Jedyne, co tak naprawdę nieco ratuje całość to fabuła, na której produkcja została oparta, w tym, oczywiście, możliwość podejmowania wyborów. Dzięki temu prezentowana w produkcji opowieść nie jest typowo liniowa i decyzje wpływają na jej dalszy kształt. Kilka dostępnych zakończeń może sprawić, że niektórym graczom wróci chęć do sprawdzenia ich wszystkich. Cała nasza zabawa polega na eksplorowaniu barwnych lokacji w magicznym świecie. Nie zabraknie prowadzenia zaciekłych rozmów z postaciami (i ogrywaniu ich w mini-gierkach dostępnych w grze), odnajdowania przedmiotów i rozwiązywania zagadek. Jeżeli jesteś osobą, która preferuje ten typ rozgrywki, to Whateverland może Ci mocno przypaść do gustu.
Grę Whateverland stworzyło studio Caligari Games. Port gry na konsole Xbox One oraz Xbox Series X|S został wykonany przez wydawcę Drageus Games S.A.
Kod recenzencki do gry Whateverland otrzymaliśmy od PR Outreach, dziękujemy!
Dodaj komentarz